SZKAPLERZ MATKI BOŻEJ KODEŃSKIEJ

Po misjach jubileuszowych wielu z nas pozostał oblacki szkaplerz. To znak oddania Królowej Podlasia.
Nałożenie szkaplerza jest stałym elementem peregrynacji kopii obrazu MB Kodeńskiej i relikwii bł. Męczenników Podlaskich. Ojcowie oblaci czynią to podczas wieczornych czuwań.

 – Ludzie przyjmują go bardzo chętnie. Może wynika to stąd, że oblacki szkaplerz jest nasz, podlaski… Na jednej jego stronie została umieszczona Matka Boża Kodeńska, a na drugiej widnieje wizerunek Serca Pana Jezusa – opisuje o. Jarosław Kędzia, rzecznik kodeńskiego sanktuarium.

Szkaplerz oblacki przybył na Podlasie razem z oblatami w 1927 r. Chwilę później w Kodniu powstało Bractwo Serca Jezusa. Nasi ojcowie głosili rekolekcje i misje po całym tutejszym terenie. Ze słowem Bożym wyjeżdżali też na obszar dzisiejszej Białorusi i Litwy. Za każdym razem zabierali ze sobą szkaplerze i nakładli je wszystkim chętnym wiernym.

W ten sposób oddawali ich w opiekę Matki Bożej. Tradycja oblackiego szkaplerza była bardzo silna aż do czasów powojennych. Niestety, komuniści zlikwidowali związki działające przy parafiach, ograniczali też działania misjonarzy. Zaginęło Bractwo Serca Jezusa i powoli zapominano o naszym szkaplerzu – wspomina o. Jarosław.

Pełnia prostoty

  1. J. Kędzia zaznacza, że oblackie szkaplerze znaleziono przy szczątkach żołnierzy wyklętych, odkrytych na tzw. Łączce. – Przy naszych podlaskich żołnierzach, którym odebrano stopnie, nazwiska i ludzki pochówek, zachowały się medaliki z Matką Bożą Kodeńską. Tylko tyle po nich pozostało. Żołnierze połykali je, aby kiedyś można było zidentyfikować ich podlaskie pochodzenie. Teraz, w czasie peregrynacji obrazu, chcemy odnowić dawny zwyczaj nakładania oblackiego szkaplerza – podkreśla zakonnik.

Można go przyjąć w czasie misji i podczas wizyty w kodeńskim sanktuarium. Przywilej nakładania ma każdy oblat. Wystarczy tylko o to poprosić.

Historia oblackiego szkaplerza sięga 1876 r. Jego źródłem są objawienia maryjne, jakich doznała francuska mistyczka Estella Faguette. – Ta kobieta była przekonana, że najszybciej osiągnie zbawienie w życiu zakonnym, że najlepiej będzie służyła Panu Bogu, jeśli wstąpi do klasztoru. Niestety, żadne zgromadzenie nie chciało jej przyjąć, gdyż miała bardzo słabe zdrowie. W takim momencie przyszła do niej Matka Boża. Powiedziała jej: „Jeśli chcesz mi służyć, bądź pełna prostoty. Niech twe czyny, będą potwierdzeniem twych słów” – opowiada o. Jarosław.

Łaski z Serca

Estella pytała Matkę Bożą, co powinna zmienić w swoim życiu. W odpowiedzi usłyszała: „Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, możesz wyjednać sobie błogosławieństwo i głosić moją chwałę”. Maryja podkreślała, że bardzo boli Ją, że ludzie nie szanują Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie i modlą się bez należnego skupienia. Potem pokazała Estelli szkaplerz. Na jednej stronie widniał wizerunek Serca Jezusa. „Drugą stronę zachowałam dla siebie. Pomyślisz o niej, a potem przekażesz swoje myśli świętemu Kościołowi. On zadecyduje” – podkreślała Maryja. „Spójrz na łaski, jakie wyleję na wszystkich, którzy noszą szkaplerz, ufają Mi i rozpowszechniają to nabożeństwo. To łaski od Mego Syna. Czerpię je z Jego Serca. On Mi nie może niczego odmówić” – powiedziała Najświętsza Panna. Gdy rozłożyła ręce, z Jej dłoni zaczęły kapać krople, na których były wypisane nazwy łask, m.in.: zdrowie, ufność, szacunek, miłość i świętość.

– Estella opowiedziała o tym proboszczowi, który codziennie przynosił jej Komunię św. Kapłan zaznaczył, że uwierzy w jej słowa, gdy stanie się cud. Maryja uzdrowiła Estellę. Wtedy ksiądz zdecydował się pójść do biskupa. Ten opowiedział o wszystkim papieżowi. W krótkim czasie szkaplerz Serca Jezusa został uznany przez Kościół – mówi o. J. Kędzia.

Oddanie i służba

Zatwierdzenie miało miejsce w 1900 r. Przywilej nakładania szkaplerza otrzymał generał ojców oblatów, którzy w tym czasie bardzo mocno pracowali nad duchową odnową Francji.  Jednym z nich był paryski kard. Joseph-Hippolyte Guibert. To on zbudował w stolicy słynną bazylikę Sacré-Cœur na wzgórzu Montmartre. Przywilej nakładania szkaplerza rozszerzono na wszystkich oblatów. Zakonnicy rozpowszechniali go wszędzie, gdzie tylko mogli posługiwać. W ten sposób trafił do Kodnia. Trudno zatem dziwić się, że na jednej jego stronie dano miejsce Królowej Podlasia.

– Szkaplerz od zawsze był traktowany jako znak oddania się Maryi. Jeśli wrócimy do historii, to przypomnimy sobie, że początkowo był on wierzchnią szatą zakładaną przez zakonników na habit. Miał chronić przed zabrudzeniem. Można powiedzieć, że traktowano go trochę jak dzisiejszy fartuch. Ten, kto przyjmuje szkaplerz, oddaje się pod opiekę Sercu Jezusa i Matki Bożej i jednocześnie wyraża chęć służenia Im – wyjaśnia rzecznik sanktuarium.

Nasz, podlaski!

Osoba nosząca oblacki szkaplerz każdego dnia powtarza krótką modlitwę zawierzenia: „Jezu cichy i pokornego Serca, uczyń serca nasze według Serca Twego. Maryjo, Matko łaski i Matko miłosierdzia, broń nas od nieprzyjaciół i przyjmij w godzinę śmierci”.

– Noszenie szkaplerza nie nakłada na ludzi jakichś wielkich obowiązków. Zobowiązuje tylko do chrześcijańskiego życia i codziennego oddawania się w opiekę Jezusa i Maryi. Przypomina też o konieczności posłuszeństwa i wierności Kościołowi. Dziś mamy do czynienia z religijnym zamętem. Szkaplerz wzywa do pokornego poddania się pod rozeznanie Kościoła, co jest bardzo ważne! Skłania do prostoty w życiu duchowym, do wiary płynącej z serca. Często szukamy duchowych nowinek, jeździmy po światowych sanktuariach, a nie dostrzegamy tego, co mamy na wyciągnięcie ręki. To jest nasze, podlaskie – jeszcze raz podkreśla o. Jarosław.

Dodaje, że człowiek noszący oblacki szkaplerz ma udział w dobrach duchowych całego zgromadzenia, a wiec w odpustach, zasługach zgromadzenia oraz jego świętych i błogosławionych, w Mszach, św., modlitwach i postach.

Tylko Matka!

– Prosimy, by nie traktować szkaplerza jako amuletu. Podstawą jest pokora i prostota w wierze. Jednocześnie chcemy, by przyjęło go jak najwięcej ludzi, by coraz więcej osób powierzało się pod opiekę Maryi. Matka Boża przez ten medalik będzie nam przypominać o sobie. To jest piękny owoc peregrynacji lub wizyty w sanktuarium. Ostatnio poproszono mnie do bazyliki, abym nałożył szkaplerz dla trzech osób. Najpierw opowiedziałem jego historię. Potem okazało się, że liczba chętnych z trzech wzrosła do 70. Dobrze, że byłem na to przygotowany – śmieje się ojciec i dodaje, że pracuje nad wydaniem księgi kodeńskich cudów. – Zawierzenie Maryi przynosi uzdrowienie. Czytałem ostatnio świadectwo sprzed kilkunastu lat złożone przez rodziców dziecka, które zachorowało na zapalenie płuc. Ich pociecha była w stanie krytycznym, a lekarze bezradni. Dziecko powiedziało rodzicom: „Jeśli Matka Boża Kodeńska mi nie pomoże, to nikt mi nie pomoże”. Nałożono mu na piersi medalik z Królową Podlasia. Dziecko zasnęło, a jego matka, ojciec i dziadkowie całą noc spędzili na modlitwie. Na drugi dzień choroba odeszła – wspomina o. Jarosław.

Łzy i kwiaty

Na koniec zaprasza na comiesięczne spotkania dla ludzi, którzy noszą szkaplerz. Odbywają się one w trzecią sobotę miesiąca w kodeńskiej bazylice. Zaczynają o 19.00 i kończą ok. 23.00. W programie są wspólna modlitwa, konferencja formacyjna i Eucharystia.

– Niektórzy pytają nas, czy mogą przyjąć oblacki szkaplerz, jeśli noszą już np. szkaplerz karmelitański czy michalicki. Zastanawiają się, jak to pogodzić i przy okazji nie chodzić obwieszonym kilkoma medalikami. Warto wiedzieć, że Papież Pius X wydał w grudniu 1910 r. dekret mówiący o tym, że szkaplerze można łączyć w jeden medalik. Jeśli ktoś przyjął kilka, może nosić tylko jeden; ważne by na jednej stronie był wizerunek Serca Pana Jezusa a na drugiej Matki Bożej – tłumaczy nasz rozmówca.

Podsumowując, zwraca uwagę, że Królowa Podlasia niesamowicie oddziałuje na Podlasiaków. – Cudowne uzdrowienia odnotowywano już wtedy, gdy wracała z wygnania. Kiedy przybyła na powrót do Kodnia, przyniesiono przed Jej wizerunek dziecko, które mając niespełna dwa latka, straciło wzrok. Maluchowi natychmiast otworzyły się oczy. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, było oblicze Matki Bożej. Angażując się w misje jubileuszowe, widzę, że nasza Królowa bardzo mocno dotyka ludzkich serca. Pamiętam strażaków odprowadzających obraz do busa-kaplicy. Stali przy nim na baczność, a po ich twarzach płynęły łzy jak groch. W Ortelu Książęcym o. Marcin objechał busem z Matką Bożą wszystkie miejscowości parafii. Eskortowała ich miejscowa OSP. Ludzie, słysząc strażackie syreny, wychodzili z domów, rwali kwiaty i rzucali przed auto. Tak witali i pozdrawiali swoją Panią. Matka Kodeńska po 30 latach znów wędruje po Podlasiu. Nie obejdzie się bez owoców – kończy o. Jarosław.

Agnieszka Wawryniuk

Źródło – Echo Katolickie 28/2019, Zawierzeni Kodeńskiej Miriam, Agnieszka Wawryniuk
https://www.echokatolickie.pl/index.php?str=100&id=16048&idd=8